Na całym świecie zabija 3800 osób dziennie, a polską gospodarkę kosztuje, wedle różnych szacunków, od 1 do 2,6 mld złotych. Depresja nazywana jest przez specjalistów najdroższą chorobą mózgu.
Szacuje się, że obecnie na depresję choruje 350 mln osób na świecie, w Polsce zaś ok. 1,5 mln, z tego połowa leczy się farmakologicznie – wynika z danych przedstawionych przez organizatorów tegorocznej kampanii społecznej Forum Przeciw Depresji. Kampanię rozpoczęto konferencją prasową, która odbyła się w Warszawie 14 stycznia 2015 r. Najbardziej przerażająca są fakty na temat samobójstw osób z depresją – każdego dnia z jej powodu odbiera sobie życie 3800 ludzi na świecie. W Polsce jest przyczyną 16 zgonów dziennie, co czyni ją częstszą przyczyną śmierci niż np. rak prostaty.
- Najtragiczniejszym skutkiem depresji są próby samobójcze i samobójstwa. Jest to choroba obarczona wysoką śmiertelnością. Około 15 procent pacjentów chorych na depresję może popełnić samobójstwo. W 2013 roku odebrało sobie życie 6097 osób. Szacuje się, że około 40-50 proc. z nich miało depresję – poinformował nas na konferencji otwierającej tegoroczną edycję Forum Przeciw Depresji dr Piotr Wierzbiński, psychiatra z Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Organizatorzy kampanii, która w tym roku odbywa się pod hasłem „Depresję można wyleczyć”, podkreślają, że myślenie o depresji wciąż naznaczone jest stereotypami, a ona sama mylnie brana za objaw słabości psychicznej lub złego nastroju. Podczas gdy jest ona poważnym schorzeniem, poważne wpływającym na życie milionów ludzi na całym świecie.
W depresji spada wydolność organizmu, chorzy chudną, nie wykonują podstawowych czynności życiowych, skarżą się na niespecyficzne bóle całego ciała – mięśniowe, stawowe. Często udają się najpierw do innych lekarzy specjalistów, a ci, nie mogąc postawić im diagnozy, odsyłają ich do psychiatrów. Stan chorych poprawia się dopiero po lekach antydepresyjnych.
„Wrażenie, że tonę”
- Moja depresja to także ciągły strach. Nie tylko niepokój, ale miażdżące płuca przerażenie, które potrafiło sprawić, że zwijałam się w kłębek i wyłam jak ranione zwierzę. Ataki paniki. Wrażenie, że tonę, otaczająca mnie rzeczywistość ginęła pod czarnymi jak atrament falami, a ja traciłam oddech, dusiłam się, miotałam rozpaczliwie. Czasem trwało to godzinę. Czasem dni. Wynurzałam się na powierzchnię zmęczona, przeraźliwie zmęczona. To ciągła niepewność siebie. Swojego życia – tak swoją chorobę opisuje 26-letnia Ola*, młoda, aktywna kobieta, pracująca w branży kreatywnej.
- Eksperci mówią o tym, że depresja jest coraz częściej diagnozowana u osób w przedziale wiekowym między 20. a 40. rokiem życia – podkreślała na konferencji otwierającej tegoroczną edycję kampanii Forum Przeciw Depresji dr Iwona Patejuk-Mazurek. - Dotyczy ona właśnie ludzi aktywnych zawodowo, często u progu kariery zawodowej. Dr Patejuk-Mazurek podkreśliła, że stan, w którym znalazł się człowiek chory na depresję, jest niezrozumiały ani dla chorego, ani dla ludzi z jego otoczenia – kolegów z pracy, przełożonych, rodziny i przyjaciół.
– Przecież zdobył to, co chciał, ciężko na to pracował i coś się dzieje, że nie radzi sobie z tym, co stało się w jego życiu – mówiła dr Patejuk-Mazurek.
Jej zdaniem wiąże się to z presją, jaką poddawani są młodzi pracownicy, niepewnością zatrudnienia, pracą na umowach śmieciowych i brakiem równowagi między życiem prywatnym i zawodowym.
- Dzisiaj młody człowiek nie ma czasu na założenie rodziny ani nawet na pojście z dziewczyną do kina czy z kolegami do pubu – tłumaczy psychiatra. – Nie mamy czasu nawet na sen, a nikt nie wymyślił jak do tej pory lepszego panaceum na stresy niż sen – dodała.
Zdaniem dr Patejuk-Mazurek tworzy się błędne koło – człowiek zestresowany ma problemy z zaśnięciem, gdyż ciągle myśli o problemach w pracy, przez to jego mózg nie ma czasu na regenerację, co sprawia, że trudniej im się mierzyć z codziennymi problemami. Ona, jak i inni uczestnicy konferencji podkreślali, że nastawiony na maksymalną wydajność i wyniki system pracy staje się w związku z depresja niezwykle kosztowny.
5 tys. dni na zwolnieniu
W październiku 2014 roku Uczelnia Łazarskiego opublikowała raport „Depresja – analiza kosztów ekonomicznych i społecznych”, zawierający kompleksowe zestawienie wydatków na terapię depresji. Wynika z niego, że depresja generuje wysokie koszty zarówno bezpośrednie, jak i pośrednie.
W związku z tą chorobą Narodowy Fundusz Zdrowia wydaje na świadczenia blisko 170 mln zł. Zakład Ubezpieczeń Społecznych ponosi w związku z depresją koszty w wysokości 762 mln zł. W samym tylko 2013 roku w ZUS zostało zarejestrowanych 289,8 tys. zaświadczeń lekarskich o czasowej niezdolności do pracy z powodu depresji, wydanych 93,9 tys. osobom ubezpieczonym w ZUS, na łączną liczbę 5388,6 tys. dni absencji chorobowej.
Jak podają twórcy raportu, rocznie z powodu depresji tracimy w Polsce prawie 25 tys. lat produktywności. Koszty utraconej produktywności są związane z absencją z powodu choroby oraz zmniejszeniem efektywności pracy wykonywanej pomimo choroby lub przedwczesną umieralnością.
Koszty pośrednie, ponoszone przez polskie społeczeństwo z tytułu depresji, wahają się od ok. 1 mld zł do ok. 2,6 mld zł rocznie.
Kiedy iść do specjalisty?
O tym, jak rozpoznawać i leczyć depresję, rozmawialiśmy z drem Piotrem Wierzbińskim.
- Depresja zaczyna się wtedy, gdy do słabszego nastroju dołącza się szereg objawów, które utrudniają nam normalne funkcjonowanie: apatia, brak chęci do robienia czegokolwiek, lęk, problemy ze snem i z apetytem – wyjaśniał dr Wierzbiński. – Zaczynamy bać się nadchodzącego dnia, odwlekamy podejmowanie ważnych decyzji, chudniemy. Do tego często dochodzi poczucie winy i pesymistyczne nastawienie do świata. Jeśli takie objawy trwają dłużej niż dwa tygodnie lub miesiąc, a inni zwracają uwagę na zmiany, które zaszły w naszym usposobieniu i zachowaniu, to powinniśmy skontaktować się ze specjalistą - tłumaczył psychiatra.
Dr Wierzbiński poinformował, że lekarz, do którego zgłosimy się z objawami depresji, ma obowiązek dokładnie zbadać pacjenta i ewentualnie za jego zgodą przeprowadzić wywiad rodzinny.
- Psychiatrzy dysponują skalami, przy pomocy których pomagają ocenić stan pacjenta i zdiagnozować nasilenie objawów depresyjnych. Jeśli rzeczywiście jest to depresja, lekarz klasyfikuje, czy mamy do czynienia z depresją lekką, umiarkowaną czy ciężką i proponuje pacjentowi opcje terapeutyczne – farmakoterapię i psychoterapię - tłumaczył psychiatra podkreślając, że lekarz powinien również edukować pacjenta o jego schorzeniu i udzielać mu pełnej informacji na temat jego terapii.
Depresja to nie koniec świata
Zgodnie z hasłem tegorocznego Forum Przeciw Depresji, ta choroba jest uleczalna.
- Zwykle stan pacjentów biorących leki, mających wystarczającą wiedzę na temat swojego schorzenia i poddawanych właściwej terapii, poprawia się – wyjaśniał dr Wierzbiński. - Mamy możliwość wyleczenia pacjenta chorego na depresję. Średnio potrzebujemy do momentu zadziałania leku trzy do pięciu tygodni. Po ośmiu tygodniach lekarze zazwyczaj oceniają pacjenta. Z mojego klinicznego doświadczenia tyle wystarczy, by stan pacjenta wyraźnie się poprawił.
Zdaniem lekarza, poddani właściwej terapii pacjenci uczą się funkcjonować w nowych warunkach, mają więcej doświadczenia i wiedzy na temat swojej choroby, a także potrafią radzić sobie w razie jej nawrotów, przed którymi zabezpieczają się, biorąc profilaktycznie leki.
Więcej informacji na temat kampanii Forum Przeciwko Depresji i o samej chorobie znaleźć można na stronie: forumprzeciwdepresji.pl.
źródło: www.niepelnosprawni.pl