PIP proponuje, aby zatrudniony zaczynał wypełniać swoje obowiązki dopiero w momencie, gdy umowa z przedsiębiorcą zostanie zawarta na piśmie i zgłoszona do ZUS.
Obecnie w razie kontroli Państwowej Inspekcji Pracy firma i zatrudniony bez umowy mogą twierdzić, że dopiero co zawarli ustną umowę-zlecenie, i mają siedem dni na zgłoszenie jej do ZUS. To tzw. syndrom pierwszej tygodniówki. I teoretycznie nikt tu nie łamie przepisów. Jeśli firma spełni obowiązek i w trakcie kontroli lub tuż po jej zakończeniu poinformuje ZUS o umowie, nie dojdzie do naruszenia prawa.
Inspektorowi pozostaje wówczas jedynie udowadnianie, że zatrudniony wykonuje obowiązki w firmie dłużej niż od kilku dni. Lub że strony powinny zawrzeć umowę o pracę, a nie zlecenie. Nie jest to jednak łatwe, jeśli przedsiębiorca i podwładny zgodnie zaprzeczają tym twierdzeniom. A mają w tym wspólny interes – dzięki pracy na czarno oszczędzali na składkach i podatkach. Gdyby inspektorowi udało się udowodnić łamanie prawa, obie strony musiałyby się liczyć z kosztami – np. zapłatą należnych składek za czas nierejestrowanej pracy lub ich wyrównaniem.
źródło: www.popon.pl